Pierwsza połowa roku obfitowała we wspaniałe przedsięwzięcia, jak choćby duży projekt kulinarny i integracyjny w Zespole Szkół Usługowo-Gospodarczych w Pleszewie, liczne warsztaty i inspirujące spotkania. Miałam przyjemność pracować i rozmawiać z dziećmi, nastolatkami i seniorami. Mogłam zdobywać najbardziej aktualną wiedzę na konferencjach naukowych i popularno-naukowych. Miałam też dużą przyjemność poznać bliżej osoby, które postanowiły mi zaufać jako indywidualni pacjenci. W drugiej połowie roku przyszedł czas na współpracę z Centrum Usług Społecznych i wspaniałymi seniorkami. W tle tych indywidualnych spotkań, oko w oko, zmieniało się bardzo wiele. Wielka polityka, problemy społeczne, choroby, galopująca inflacja i drastyczne podwyżki cen, szczególnie cen żywności.
Moim wielkim marzeniem jest, żeby za każdym razem za wizytą u dietetyka czy za sięganiem po nieprzetworzone, naturalne produkty, stała chęć dobrego samopoczucia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego, a nie konieczność schudnięcia, ratowania zdrowia czy realizacja zaleceń lekarza. Żebyśmy wszyscy mieli świadomość, jakie znaczenie ma sen, zarządzanie stresem i emocjami, odpoczynek, odżywcze i nieprzetworzone jedzenie, nawodnienie i aktywność fizyczna. Żebyśmy wszyscy zdawali sobie sprawę, że małe codzienne kroki będą prowadziły do poprawy samopoczucia, bo nie ma cudownych leków, które działają jak czarodziejska różdżka. Żebyśmy mieli świadomość, jak kolosalne znaczenie ma to szczególnie w przypadku dzieci. Żebyśmy nauczyli się takiej miłości do samego siebie i wypracowali takie poczucie własnej wartości, żeby już nigdy nie mówić, że wysoko przetworzone, tanie słodycze i fast foody to pyszności, których trzeba sobie odmawiać, ale raczej by dbanie o siebie było zaszczytem i wielką przyjemnością.
Jednocześnie w tym roku bardzo boleśnie przekonałam się, jak bardzo utopijne i jak mało realne są to marzenia. Przekonuję się o tym także bardzo boleśnie na własnej skórze, walcząc z problemami zdrowotnymi u siebie i synka. Zderzam się nie tylko z wysokimi cenami żywności, zwłaszcza tej wysokiej jakości (czyli jedynej, jaką powinniśmy jeść), ale też z niemożnością znalezienia niekiedy produktów z dobrym składem, bez jeżdżenia do różnych sklepów w całym mieście. Widzę też, że świat pędzi coraz szybciej, większość narzuca mniejszości zasady funkcjonowania w systemie (takim czy innym), a sprzeciw rzadko jest słyszany. Koszty utrzymania zmuszają ludzi do zwiększonej intensywności pracy, kończącej się frustracją. Dzieci są wychowywane przez placówki i social media - jesteśmy coraz dalej nie tylko od członków rodzin i społeczności, ale od samych siebie.
Tanie, śmieciowe jedzenie służy nam jako szybkie rozwiązania, pocieszenie w smutku, rozładowanie emocji w stresie, wynagrodzenie w braku miłości, sposób na oszczędzanie czy sposób na nudę i odwrócenie uwagi od niewygodnych myśli. Jak wyjść z tego błędnego koła? Przyznaję rozbrajająco szczerze - nie wiem! Wiem, że cokolwiek w dobrym kierunku robi pojedynczy człowiek - ma ogromną wartość. Plagą współczesności są zaburzenia depresyjne i lękowe, paradoksalnie mimo coraz wyższej jakości i komfortu życia. Powodują one, że ciężko podjąć świadomą decyzję o rozpoczęciu procesu zmian w swoim życiu. Nie pomoże tu żaden mówca motywacyjny. Tu potrzeba pomocy specjalistów i obecności (nie rad) drugiego człowieka.
Spróbujmy jednak zrobić chociaż dwie ważne rzeczy, które pomogą wystartować z dobrymi zmianami. Walczmy z kulturą oceniania drugiego człowieka. Ona nie jest nowa, bo kiedyś były to osoby wylegujące się w otwartych oknach na parapetach lub przesiadujące na ławeczkach w różnych częściach miasta, dziś są to rzesze w mediach społecznościowych. Ocenianie drugiego bywa wręcz automatyczne. Jestem dietetykiem z dużą nadwagą (czy chcę mieć mniej kilogramów - jasne; czy moja waga definiuje moją widzę i doświadczenie - w żadnym razie; czy odchudzanie jest moim priorytetem - nie, jest nim zdrowie i dobre samopoczucie). Jednak gdy przestaniemy siebie oceniać, a zaczniemy patrzeć na innych (i na siebie) bardziej życzliwie i empatycznie - wszystko jest możliwe. Druga rzecz to wdzięczność. Prosta, codzienna wdzięczność za to, co mamy (polecam wszelkie dzienniki wdzięczności), bo to pomaga docenić rzeczywistość i ludzi wokół, ale też samego siebie. Bo wdzięczność musi dotyczyć także nas samych, naszych działań, starań, motywacji, niekoniecznie spektakularnych wyników. Zamiast narzekać, że nie schudłem 8 kg w miesiąc, bądź wdzięczny, że czujesz się lżej z ubytkiem 4 kg i masz mniejszą zadyszkę przy wchodzeniu po schodach.
Na każdy dzień Nowego Roku życzę Wam, drodzy czytelnicy Pleszew24.info tej wdzięczności, życzliwości, empatii. Bądźcie dobrzy dla siebie i dla siebie wzajemnie. W tej kolejności.
[ZT]8790[/ZT]
[ZT]8753[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz