Wszystko to działo się na osiedlu przy ulicy Malinie. Samochód kobiety zaparkowany był na parkingu pod blokami.
Ta dramatyczna historia rozpoczyna się od niepowodzenia uczuciowego, które doprowadziło kobietę z powiatu tureckiego do straszliwego kryzysu psychicznego. Zdaniem przedstawicieli służb społecznych, z którymi rozmawialiśmy, nie udał jej się związek z partnerem, dla którego przyjechała do Pleszewa. Po opuszczeniu mieszkania mężczyzny (prawdopodobnie została wyrzucona), zamieszkała w samochodzie osobowym audi.
Zdaniem jednej z pracownic służb społecznych, kobieta mogła w aucie przebywać nawet kilkadziesiąt dni - mowa o pięciu tygodniach. W tym czasie wielokrotnie udzielana jej była pomoc Zespołu Ratownictwa Medycznego z Pleszewa. Wysoką częstotliwość działań wobec kobiety ze strony PCM-u potwierdza rzecznik szpitala Ireneusz Praczyk.
Jak to możliwe, że taka sytuacja miała miejsce?
- Kobieta nie chciała wrócić do domu, ani podjąć dobrowolnego leczenia. Nie łamała też prawa - mówi nam przedstawicielka służb samorządowych.
Sprawy nabrały tempa w ubiegłym tygodniu. Wtedy to kobieta była reanimowana przez mieszkankę osiedla, z zawodu pielęgniarkę.
Natomiast 23 października straciła przytomność w samochodzie. Zawiadomiono służby. Na miejscu zjawili się strażacy, którzy wybili szybę i ewakuowali ją na zewnątrz (na miejscu była też policja). Następnie pani została zabrana na SOR. Kobieta opuściła na własne życzenie szpital i wróciła do samochodu. Nie jest też tajemnicą, że w czasie przebywania w Pleszewie nadużywała alkoholu, a w samym aucie oraz w jego otoczeniu załatwiała potrzeby fizjologiczne.
O sprawie powiadomiono Prezesa Zarządu Pleszewskiego Budownictwa Społecznego oraz instytucje pomocowe: Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie (w ramach którego działa Ośrodek Interwencji Kryzysowej), Centrum Usług Społecznych (były MGOPS).
- 24 października zastaliśmy ją w koszmarnym stanie psychicznym i fizycznym. Ta pani znalazła się w strasznym kryzysie życiowym, z którym sobie nie poradziła. Była przemarznięta, bo noce już są zimne, a w dodatku dzień wcześniej w samochodzie trzeba było wybić okno. Z pojazdu wydobywał się straszny smród, wręcz odór. Pani słaniała się na nogach, chciała się nieustannie kłaść - relacjonuje pracownica służb samorządowych, która była na miejscu.
Rozpoczęły się negocjacje, bardzo trudne rozmowy. 39-latka odmawiała przewiezienia do ośrodka pomocowego/medycznego. Nie chciała również wracać do domu.
- Straż Miejska skontaktowała się z policją w Turku. Dzięki temu udało się dotrzeć do rodziny kobiety. Jak się okazało, najbliżsi już mieli rozpocząć oficjalną drogę prawną służącą poszukiwaniu osoby zaginionej. Zadeklarowali, że przyjadą po kobietę – relacjonuje nam nasza rozmówczyni.
Jak dodaje pracownica służb społecznych, po namowach kobieta została przewieziona ponownie na pleszewski Szpitalny Oddział Ratunkowy. Stamtąd odebrało ją rodzeństwo: brat oraz siostra.
[ZT]7776[/ZT]
[ZT]7756[/ZT]
[ZT]7754[/ZT]
[ZT]7749[/ZT]
[ZT]7736[/ZT]
[ZT]7716[/ZT]
[ZT]7736[/ZT]
R...17:36, 29.10.2024
1 1
Czlowiek umiera pod marketem, kobieta mieszka w aucie.. a straż miejska tylko lazi czy patrzy w kamery gdzie zle zaparkujesz albo bikecika nie masz... za robotę się weźcie 17:36, 29.10.2024