Zacznijmy od tej złej. Nawyki żywieniowe u dzieci kształtują się od początku rozszerzania diety, a kluczowy w kolejnych latach jest przykład dawny przez rodziców. Tak, tak! Bo nic nie da namawianie dziecka do jedzenia warzyw z kurczakiem, gdy sami wolimy frytki i tłuściutką karkówkę. Nic nie pomoże podawanie dziecku wody, skoro będzie widzieć rodziców najczęściej z puszką czegoś gazowanego i słodkiego lub słodzącego herbatę. Każde zaburzenia odżywiania u dziecka to przede wszystkim obraz rodziny i rodzinnych nawyków żywieniowych.
Czy zatem sytuacja jest beznadziejna, gdy dostrzegasz problem dopiero u nastolatka? Oczywiście, że nie i to jest ta dobra wiadomość. Nigdy nie jest za późno, żeby zmienić własne nawyki. Tak, własne, nie nawyki dziecka. Także przy dorastających dzieciach przykład z góry jest ważny. To nie rówieśnicy najczęściej zabierają po raz pierwszy dziecko do McDonald's czy KFC. To nie rówieśnicy podają mu pizzę z mrożonki zamiast pełnowartościowego obiadu. Rodzice pracują, czasami na zmiany, rodzice nie mają czasu i są zestresowani. Nikt nie mówi, że to jest proste. Ale czasami lepiej mieć mniej pieniędzy w portfelu, ale zdrowe dziecko.
Badania pokazują jasno, że młodzież, która jadała z rodziną wspólne posiłki, choćby kilka razy w tygodniu ma lepszy obraz własnego ciała, mniej zaburzeń odżywiania, a nawet lepsze zdrowie psychiczne i wyniki w nauce. Ważna jest jednak jakość tego wspólnego posiłku i wcale nie mówię tu o warzywach i rybach (chociaż one same w sobie są super). Siedzenie obok siebie na kanapie przed telewizorem podgryzając zapiekanki, to nie jest wartościowy czas z dzieckiem. Cała uwaga bowiem skupia się na ekranie. To powoduje osłabienie więzi i zaburza odczuwanie głodu i sytości.
Współcześnie już od początku rozszerzania diety, czyli ok. 5-6 miesiąca życia, dzieci przyzwyczaja się do jedzenia przed ekranem. Oglądając bajkę, jedzą szybko i bez marudzenia. Ale też bez świadomości, co jedzą i ile potrzebują zjeść. To już z nimi zostanie na całe życie. Ważne jest więc, by w każdym mieszkaniu czy domu wygospodarować miejsce na choćby najmniejszy stół, przy którym może usiąść cała rodzina choćby na kwadrans w ciągu dnia. Na ten jeden posiłek wspólny, a w weekend na wszystkie wspólne. Bardzo łatwo przyzwyczaić się, że każdy je, kiedy ma na to ochotę. To wygodne. Ale to właśnie w rodzinie (nie przedszkolu czy szkole) kształtują się pierwsze umiejętności społeczne, rezygnacja z odrobiny własnej wygody na rzecz wyższej wartości, jakiej są bliskie relacje. Tutaj problem jest ogromny, bo coraz więcej mamy rodzin, w których członkowie są nieobecni emocjonalnie, rodzin patchworkowych czy rozpadających się. Nic więc dziwnego, że dzieci uciekają w różnego rodzaju zaburzenia odżywiania i pokrewne. Jedni się głodzą, inni objadają... To nasza, rodziców, odpowiedzialność.
Słucha, choć jeszcze bardziej chce być usłyszane. Nie potrzebuje nakazów, zakazów, ale obecności, uwagi i pełnej akceptacji. Krzyki i kary odnoszą odwrotny skutek do zamierzonego. Co możesz zrobić, gdy widzisz, że jadłospis Twojego nastolatka daleki jest od zdrowego odżywiania? Jest kilka sposobów, które stosowane konsekwentnie i cierpliwie przez dłuższy czas mogą przynieść świetne rezultaty.
Jeśli widzisz poważne zaburzenia odżywiania: anoreksję, bulimię czy kompulsywne objadanie się albo podejrzewasz, że dziecko choruje na otyłość, udaj się jako rodzic do specjalisty - na początek sam. Dlaczego? O tym w następnym felietonie.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu pleszew24.info. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz