Wśród pierwszych osób, które ruszyły na pomoc poszkodowanym, był strażak ochotnik z OSP w Żegocinie - Mariusz Wojcieszak. Wykazał się on niezwykłą odwagą i profesjonalizmem. Pan Wojcieszak prowadził samochód ciężarowy, jako zawodowy kierowca.
Strażak z Żegocina bez wahania zatrzymał pojazd i natychmiast przystąpił do akcji ratunkowej. Jego szybka reakcja i fachowe działania miały na celu uratowanie życia poszkodowanych w wypadku. Nie było jednak żadnej możliwości ocalenia trzech osób - zginęły one na miejscu. Jednak postawa strażaka zasługuje na ogromne uznanie i wzbudziła podziw mieszkańców regionu opolskiego oraz zawodowców z tamtejszej PSP.
- Strażak wykazał się olbrzymim bohaterstwem i fachowością. Kontaktowałem się już w tej sprawie z komendantem powiatowym Państwowej Straży Pożarnej w Pleszewie Rolandem Egiertem i przekazałem mu informację o postawie strażaka z Żegocina. Przygotowujemy również dla niego specjalny list gratulacyjny. Zachował się bohatersko - powiedział portalowi Pleszew24.info st. bryg. Piotr Zdziechowski oficer prasowy KPP PSP w Strzelcach Opolskich
Do wypadku doszło na skutek manewru wyprzedzania, który podjął 27-letni kierowca Hondy. Podczas wyprzedzania ciężarówki uderzył on w tył Seata prowadzonego przez 30-letnią kobietę. Siła uderzenia spowodowała, że pojazd zjechał na przeciwległy pas ruchu, gdzie doszło do zderzenia z Infiniti. Samochód dachował, a na miejscu zginęli 41-letni kierowca oraz podróżujący z nim 6-letni chłopiec.
Bohaterska postawa strażaka z powiatu pleszewskiego jest dowodem na to, że ratownicy są zawsze gotowi nieść pomoc, niezależnie od okoliczności. To nie tylko kwestia przeszkolenia, ale przede wszystkim wielkiego serca.
- Często tą drogą jeżdżę, bo tam jest spokojnie. Zauważyłem, że coś się dzieje, auta hamują. Nic innego nie pozostało jak założyć kurtkę i biec pomóc. Jedna osoba już wykonała telefon na 112 - mówi w rozmowie z portalem Pleszew24.info pan Mariusz.
Strażak z Żegocina realizował też polecenia dyspozytorki 112, z którą był w kontakcie. Do czasu przyjazdu miejscowych służb był jedynym profesjonalistą na miejscu zdarzenia.
Dalej strażak opisuje wstrząsający widok, jaki zastał na miejscu. W jednym z aut była zakleszczona kobieta. Sprawdził jej puls, ale był on niewyczuwalny.
- Zapytałem, jak sytuacja w drugim samochodzie. Ludzie powiedzieli, że tam, nikogo nie ma. Zapytałwm: jak może nikogo nie być? Podeszliśmy i zauważyliśmy mężczyznę przygniecionego przez samochód, ale nie było z nim kontaku - dodaje bohaterski strażak.
W innym miejscu Pan Wojcieszak dokonał też wstępnych oględzin stanu dziecka, które leżało w polu. Również nie było możliwości ratunku chłopczyka, choć pan Mariusz podjął próbę reanimacji. Jak mówi, to był szczególnie wstrząsający obraz.
Sytuacja, w której przyszło działać panu Mariuszowi był ekstremalna i niezwykle obciążająca psychicznie.
Pan Mariusz Wojcieszak, apeluje do wszystkich, aby nie byli obojętni w takich sytuacjach i nie bali się ratować ludzi podczas podobnych zdarzeń.
- Nawet jeśli ktoś nie jest profesjonalistą, sama obecność przy osobie rannej, wezwanie pomocy, wsparcie są bardzo ważne. Większość ludzi nie wie, co w takich sytuacjach robić. Ale nie można przechodzić obojętnie, nawet potrzymanie za rękę jest istotne, albo prowadzenie rozmowy, podtrzymywanie kontaktu - zachęca Mariusz Wojcieszak.
Tymczasem 27-letni kierowca Hondy został zatrzymany przez policję. Badanie alkomatem wykazało, że był trzeźwy, jednak pobrano od niego krew do dalszych badań na obecność środków odurzających. Postępowanie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Strzelcach Opolskich, która gromadzi materiał dowodowy, aby ustalić dokładne okoliczności wypadku i odpowiedzialność kierowcy.
[ZT]9635[/ZT]
[ZT]9622[/ZT]
[ZT]9616[/ZT]
[ZT]9615[/ZT]
[ZT]9613[/ZT]
1 0
Brawo! Takie postawy należy pokazywać i nagradzać. Jeszcze raz brawo.