W ostatnim bezpośrednim pojedynku tych drużyn, pleszewianie zdeklasowali rywali, wygrywając 92-67. Jednak w spotkaniu rewanżowym sytuacja kadrowa gospodarzy była skomplikowana: w szeregach pleszewskich koszykarzy po raz kolejny zabrakło Krzysztofa Spały, Michaela Hicksa i Filipa Sieradzkiego. Mecz ten nie należał więc do najłatwiejszych.
Drużyny weszły w spotkanie ospale - po ponad 3 minutach gry na tablicy wyników wyglądał bardzo skromny rezultat 3:2. Wraz z upływem czasu, pleszewianie rozkręcili się; szczególnie dobrze wyglądał duet rozgrywających, Eryk Adamiec i Mikołaj Spała. Koszykarski fason trzymał także DeAnte Barnes, który skutecznie nękał rywali zza łuku. Z kolei Zastal był kompletnie pozbawiony ofensywnych argumentów. Kwarta miała się ku końcowi, a zielonogórzanie trafili do kosza zaledwie dwa razy.
Jednak chwilę później doszło do wydarzenia, które może zaważyć na dalszym przebiegu sezonu. Urazu dłoni doznał Mikołaj Spała. Po niefortunnym zderzeniu z obrońcą, rozgrywający gospodarzy nie powrócił już na boisko. Mimo to, pierwszą część meczu pleszewianie zakończyli z 10 punktowym prowadzeniem i posiadali zdecydowaną, optyczną przewagę nad rywalami.
Początkowe minuty drugiej kwarty były łudząco podobne do początku meczu - obie drużyny po mocnym finiszu poprzedniej części spotkania sprawiały wrażenie, jakby uszedł z nich zapał do gry. Kolejne posiadania nie przynosiły żadnych korzyści i tablica wyników zatrzymała się w miejscu. Na horyzoncie pojawił się jednak duży problem: pleszewscy koszykarze popełniali wiele fauli, przez co nad zawodnikami gospodarzy zawisło widmo wykluczenia z meczu. Z kolei Zielona Góra zaczęła coraz śmielej odrabiać stratę punktową. Trenerzy Kosza zmuszeni byli do rotowania krótką ławką, więc na boisku zaobserwować można było niecodzienne line-upy. Pod koniec pierwszej połowy Zastal niebezpiecznie blisko zbliżył się do gospodarzy, jednak wtedy Dawid Semczyszyn trafił za 3 równo z syreną, przez co w drugą połowę Pleszew mógł wejść z przewagą dwóch posiadań.
Na początku 3 kwarty pleszewianom udało się trzymać spotkanie pod kontrolą, ale po paru minutach to zielonogórzanie wyszli na prowadzenie. Wiele fauli po obu stronach boiska sprawiły, iż mecz w dużej mierze przebiegał na linii rzutów wolnych. Obie drużyny grały punkt za punkt, przez co ostatnie 10 minut miało rozstrzygnąć losy pojedynku. Gdy na początku 4 kwarty pleszewianie dwa razy pod rząd trafili zza łuku i wyszli na 7 punktową przewagę, kibice mogli odetchnąć z ulgą.
Niestety, zanotowane wcześniej przewinienia gospodarzy sprawiły, że gra w obronie była bardzo utrudniona. Na własnej skórze przekonał się o tym Patryk Marek, który został wykluczony z gry na 7 minut do końca spotkania. Kłopoty pleszewian wykorzystał Zastal, który bez problemu doprowadził do wyrównania. Na 180 sekund do końca, goście cieszyli się prowadzeniem. Jednak w kolejnych posiadaniach zielonogórzanie kompletnie się pogubili, przez co to Pleszew miał zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Duża w tym zasługa Patryka Cebulskiego, który w końcówce spotkania doskonale prezentował się w obronie.
Prawdziwe emocje miały się jednak dopiero zacząć: 7 sekund przed końcową syreną ,,trójkę” trafili goście, zdobywając 1 punkt przewagi. Na szczęście dla Kosza, Zastal tuż po chwili popełnił karygodny błąd, faulując DeAnte Barnesa bez piłki. Sprezentowali więc gospodarzom rzut osobisty, który Amerykanin wykorzystał. Sekundę później, Barnes po raz kolejny został faulowany, tym razem przy rzucie: stanął przed doskonałą okazją na zamknięcie meczu. Niestety, tym razem ,,Antek” dwukrotnie się pomylił. Oznaczało to dogrywkę. Nie była to dobra wiadomość dla gospodarzy; grający w okrojonym pleszewianie stanęli przed poważnym wyzwaniem.
Na szczęście, Kosz stanął na wysokości zadania. Pierwsze skrzypce w ekipie Alana Urbaniaka zagrał DeAnte Barnes, który odpokutował za pomyłki na linii rzutów osobistych. Ważne punkty zaliczył także Dawid Semczyszyn - gra w kluczowych momentach była dużym sprawdzianem dla młodego zawodnika, jednak zdał go bez zarzutów. Niestety, rozgrywający przypłacił zdrowiem za wiele minut intensywnego grania. Opuścił parkiet utykając, z wyraźnym grymasem bólu na twarzy. Kosz Pleszew ,,dociągnął” zdobytą przewagę do końca - wynik meczu rzutami osobistymi przypieczętował Eryk Adamiec.
Po końcowym gwizdku na hali rozległa się salwa braw. Spotkanie to było prawdziwym wyzwaniem, drużyna napotkała się na wiele przeszkód, jednak dzięki ofiarnej walce do ostatnich chwil, udało się zdobyć upragnione zwycięstwo. Teraz wszyscy kibice czekają na werdykt w sprawie stanu zdrowia Mikołaja Spały - jego absencja może bardzo pokrzyżować plany pleszewskiej drużynie.
Kosz Ciepłomax Kompaktowy Pleszew - SKM Zastal Zielona Góra 84:80 (22:12, 17:21, 14:19, 20:21, d. 11:7)
Kosz Ciepłomax Kompaktowy Pleszew:
De Ante Barnes - 23,
Patryk Marek - 13,
Eryk Adamiec - 11,
Dawid Semczyszyn - 9,
Julian Kuczyński - 9,
Mikołaj Spała - 8,
Patryk Cebulski - 7,
Bartosz Perz - 4.
Ponad to grał: Saba Murghulia.
SKM Zastal Zielona Góra:
Natan Kubka - 21,
Maciej Zatorski - 12,
Nikodem Sirijatowicz - 12,
Malik Bartosz - 12,
Hubert Orpel - 8,
Jakub Kowacki - 7,
Filip Nowak - 4,
Bartosz Fiejkowski - 2,
Kamil Olejnik - 2.
Ponad to grał Jakub Borowski
Kolejne spotkanie Kosz zagra w najbliższą środę, kiedy to uda się do Leszna na mecz z tamtejszą Polonią. Początek spotkania o godzinie 18:30.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz