[FOTORELACJANOWA]1456[/FOTORELACJANOWA]
Starcie wagi ciężkiej na szczycie drugoligowej tabeli wzbudzało wielkie emocje - Royal Polonia 1912 Leszno byli spragnieni rewanżu za grudniową porażkę w Pleszewie. Z kolei Kosz, przetrzebiony urazami, chciał udowodnić, że nadal jest groźny. Pleszewianie nie byli w tym meczu faworytem; lesznianie byli w znakomitej formie, do meczu podchodzili z serią 11 zwycięstw z rzędu. Z kolei Kosz zmagał się z problemami kadrowymi: Michael Hicks nadal dochodził do siebie po urazie, a niedostępna była trójka zawodników pierwszego składu: Filip Sieradzki, Krzysztof Spała i Mikołaj Spała. W kuluarach mówiło się, iż Pleszew jest ,,skazany na pożarcie”. Jednak na parkiecie ,,Trapezu”, kibice byli świadkami wielkiej, koszykarskiej bitwy, która śmiało może być uznawana za jeden z najlepszych meczów całego sezonu.
Pierwsze ciosy na parkiecie wyprowadzili goście. Zdobyli 4 punkty i ułożyli solidną obronę, która przez początkowe minuty sprawiała wyraźne problemy gospodarzom. Niestety, lesznianie kilkoma rzutami dystansowymi wyszli na prowadzenie. Przez wiele niedokładności w rozgrywaniu piłki, gra pleszewian zaczęła się sypać, w grze trzymały ich wyłącznie celne rzuty za 3. Royal Polonia pierwszą kwartę zakończyła z 8-punktowym prowadzeniem, a gra ich oponentów nie dawała dużego optymizmu na dogonienie przeciwników.
Druga część widowiska wyglądała jednak zupełnie inaczej; podopieczni Alana Urbaniaka zaczęli rozumieć się na boisku i przez całe 10 minut deptali rywalom po piętach. Znakomicie w tej odsłonie gry pokazał się Eryk Adamiec, który m.in zaliczył dwie akcje 2+1 pod rząd. Drużyna Royal Polonii, naszpikowana zawodnikami wielkiego formatu, z przeszłością w OBL (Kamil Chanas, Kamil Zywert, Hubert Pabian), poczuła oddech Pleszewa na plecach. Kosz, za sprawą Patryka Cebulskiego, zaczął dominować na zbiórce i odrobił straty poniesione w pierwszej kwarcie. Trójką równo z syreną popisał się Michael Hicks i zawodnicy do szatni schodzili przy wyniku 38-38.
Przerwa dobrze podziałała na gospodarzy; szybko odskoczyli pleszewianom, a do gry gości po raz kolejny wkradła się niechlujność. Po 20 intensywnych minutach pierwszej połowy, zaczęła doskwierać krótka ławka rezerwowych. Gdy przewaga gospodarzy zaczęła wyglądać coraz niebezpieczniej, sprawy w swoje ręce wziął Michael Hicks. Dwoma bardzo ważnymi trójkami tchnął życie w pleszewian i stało się jasne, że nikt nie ma zamiaru składać broni. Ważne 3 punkty dołożył także Bartosz Perz; Leszno po 30 minutach gry miało w zapasie zaledwie 4 oczka.
Niesieni świetną serią punktową, pleszewianie na start ostatniej części spotkania nie zwolnili tempa. Po celnej trójce Hicksa, wyszli na upragnione prowadzenie. Od tego momentu, obie drużyny grały punkt za punkt. Zawodnikom zaczęły puszczać nerwy, sypały się faule techniczne. Wyrzucony z boiska za piąte przewinienie został Eryk Adamiec. Każde posiadanie było na wagę złota i nikt nie miał zamiaru zejść z tempa w kluczowych momentach gry. Na 32 sekundy do końca meczu, gospodarze prowadzili 71-69. W następnym posiadaniu pleszewian, po niecelnej trójce, piłkę zebrał Patryk Cebulski i trafił do kosza na wagę remisu. Oznaczało to dogrywkę.
Dodatkowe 5 minut gry zmieniło się w kanonadę trójek - wśród lesznian, znakomitą dyspozycję zza łuku pokazał Stanferd Sanny, który z dystansu trafił 3 razy. W drużynie gości, ciężar gry wziął na siebie nikt inny, niż ,,Money in the bank” - amerykanin zaliczył dwie ,,trójki” w tym raz na remis, 21 sekund do końca. Jedno trafienie z dystansu zaliczył doskonale dysponowany w tym meczu Patryk Marek. Gdy zawyła syrena, na tablicy wyników widniał rezultat 83-83.
Do rozstrzygnięcia tego starcia była potrzebna kolejna dogrywka. Niestety, w niej pleszewianom zabrakło już siły. Lesznianie umiejętnie wymuszali faule i nie mylili się na linii rzutów wolnych. Katem gości był Kamil Chanas, który mimo przeciętnego meczu w jego wykonaniu, w najważniejszym momencie starcia stanął na wysokości zadania. W drugiej dogrywce zainkasował on 7 punktów. Sędzia zagwizdał po raz ostatni i mecz zakończył się.
Mimo porażki, żaden z pleszewskich koszykarzy nie może się obwiniać za niekorzystny rezultat. Kosz stanął na wysokości zadania, zawodnicy dali z siebie wszystko, heroicznie walczyli z silniejszym rywalem i sprawili, że na rozstrzygnięcie spotkania były potrzebne aż dwie dogrywki. Na wielkie słowa uznania zasługują Patryk Marek i DeAnte Barnes, którzy rozegrali pełne 50 minut. Fenomenalne zawody zaliczył także Patryk Cebulski, który zebrał piłkę aż 13 razy. Nie można oczywiście zapomnieć o wyjątkowym Michaelu Hicksie. ,,Money in the bank” po raz kolejny udowodnił, że jego status legendy w polskiej koszykówce nie wziął się z przypadku - 41-latek zanotował niebagatelne 27 punktów. Kosz Pleszew, pomimo przeciwności losu, rozegrał wielkie spotkanie. Mimo porażki, kibice mają powody do dumy.
Royal Polonia 1912 Leszno - Kosz Ciepłomax Kompaktowy Pleszew 101:95 (26:18, 12:20, 16:12, 17:21, d1 12:12, d2 18:12)
Royal Polonia 1912 Leszno:
Daniel Soroka - 23,
Stanferd Sanny - 18,
Kamil Chanas - 15,
Hubert Pabian - 15,
Paweł Gałczyński - 14,
Kamil Zywert - 11,
Kewin Rybarczyk - 2,
Filip Taisner - 2,
Mateusz Jakubiak - 1.
Kosz Ciepłomax Kompaktowy Pleszew:
Michael Hicks - 27,
Patryk Marek - 22,
Eryk Adamiec - 14,
De Ante Barnes - 12,
Bartosz Perz - 12,
Patryk Cebulski - 5,
Julian Kuczyński - 3.
Najbliższe spotkanie Kosz rozegra już w najbliższą sobotę, 15 marca, kiedy to uda się na mecz do Oleśnicy. Pierwszy gwizdek o godzinie 16:00.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz