[FOTORELACJANOWA]1188[/FOTORELACJANOWA]
Rozpędzona pleszewska lokomotywa, po świetnym starcie sezonu, udała się na pierwszy w tych rozgrywkach mecz wyjazdowy. Aby ziścić marzenia o przedłużeniu serii zwycięstw do czterech, drużyna Alana Urbaniaka musiała pokonać Exact Systems Śląsk Wrocław. To, że Wrocław basketem stoi, wiadomo nie od dziś. Naturalnie, spotkanie ze stolicą Dolnego Śląska nie mogło być ,,spacerkiem”.
Wrocławianie, od otwarcia meczu, narzucili przyjezdnym wysoką intensywność. Mimo wyraźnej dominacji fizycznej Kosza Pleszew, co widoczne było w pojedynkach 1 na 1, młodym wrocławianom nie można było odmówić waleczności i nieustępliwości. W początkowych segmentach spotkania ich atutem były także celne trójki, czyli pięta achillesowa podopiecznych Alana Urbaniaka. Po kilku zaciętych pierwszych minutach, pleszewianie postawili na zdecydowaną, agresywną defensywę man-to-man, która onieśmieliła koszykarzy Śląska.
W szeregach Kosza widać było dobrą komunikację między zawodnikami - owocowało to dobrym rozgrywaniem piłki i pomogło w odskoczeniu od rywala na większy dystans punktowy. Pod nieobecność Filipa Sieradzkiego, rolę centra przejął DeAnte Barnes, który karcił rywali kolejnymi celnymi rzutami z półobrotu oraz chirurgicznie precyzyjnymi rzutami osobistymi.
Jednak, po niezbyt udanej pierwszej kwarcie, wrocławianie ocknęli się i zaczęli wieść prym na parkiecie. Momentami można było odnieść wrażenie, że mecz był pojedynkiem dwóch różnych filozofii koszykówki - wrocławianie stawiali na rzuty z dystansu i półdystansu, a Kosz skupiał się na napieraniu pola 3 sekund. Przez całą drugą kwartę, Pleszew czuł na plecach oddech rywali; w szeregi drużyny Alana Urbaniaka wkradła się niepewność, przez co popełniali błędy wykorzystywane przez rywali. Nie pomogły także kontrowersyjne decyzje sędziowskie - momentami można było odnieść wrażenie, że arbiter meczu był 6 zawodnikiem Śląska.
Ostatecznie wrocławianie doprowadzili do wyrównania, a ostatnią kwartę meczu rozpoczęli z jednopunktową przewagą. Perspektywa korzystnego rezultatu oddaliła się od pleszewian na 7 minut do końca spotkania, gdy Śląsk wyszedł na pięciopunktowe prowadzenie. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Michael Hicks, który dwoma celnymi rzutami pod rząd doprowadził do wyrównania i przywrócił nadzieję na zwycięstwo. Nie był to wielki mecz amerykanina, jednak dzięki tej jakże ważnej sekwencji pokazał, że w momentach kryzysu na boisku, Alan Urbaniak zawsze może na niego liczyć.
Końcowe minuty regulaminowego czasu gry były prawdziwym sportowym dreszczowcem. Koszykarze po obu stronach parkietu punktowali z zimną krwią, przez co żadna drużyna nie była w stanie wypracować sobie przewagi. Gdy zawyła syrena kończąca czwartą kwartę, na tablicy wyników widniał rezultat 77-77.
Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. W niej doświadczenie i boiskowy kunszt pokazał Krzysztof Spała, który trafiał do kosza w kluczowych momentach ostatniej części meczu. Z kolei wrocławianie grali jak we mgle, sparaliżowani przez stres nie byli w stanie przejść przez doskonale ułożoną defensywę Pleszewa. Podsumowaniem dogrywki był efektowny blok DeAnte Barnesa, który rozegrał absolutnie wybitne spotkanie, notując 34 punkty i 16 zbiórek.
Mimo, iż momentami wygrana wisiała na włosku, to z pierwszego meczu wyjazdowego w tym sezonie Pleszew wraca z tarczą.
Exact Systems Śląsk Wrocław - KS Kosz Kompaktowy Pleszew 79:86 (18:25, 22:16, 19:17, 18:19, d. 2:9)
Exact Systems Śląsk Wrocław:
Ponad to grał Maciej Chyliński.
KS Kosz Kompaktowy Pleszew:
Ponad to grał Saba Murghulia.
W następnej kolejce spotkań pleszewscy koszykarze, w hitowym pojedynku, zmierzą się z drużyną Turowa Zgorzelec, a początek spotkania zaplanowano na niedzielę, 27 października o godzinie 17:00.
Tekst i zdjęcia: Alex Makowiecki
[ZT]7570[/ZT]
[ZT]7567[/ZT]
[ZT]7564[/ZT]
[ZT]7562[/ZT]
[ZT]7550[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz