Przypominam, że ten rozdział zaczyna się od opisu rozmnożenia chleba i następnie Jezus zaczyna opowiadać, że samym chlebem nie można żyć. Podprowadza słuchaczy do prawdy, że to On sam jest sensem życia. Warunkiem – jeśli można tak powiedzieć – jest przyjmowanie Jego Ciała i Krwi, czyli popularnie mówiąc - Komunia Św. Dlaczego to jest ważne i co z tym faktem robimy? Tutaj trzeba przeczytać felieton sprzed tygodnia.
[ZT]6340[/ZT]
W jaki sposób kończy się szósty rozdział Ewangelii Jana? Tam rozgrywa się dramat!!! Wielu Jezusowych UCZNIÓW w Niego wątpi!!! To są ci ludzie, którzy zawdzięczają Mu jedzenie. Wczoraj chcieli obwołać Go królem i obarczyć zadaniem dostarczania im chleba, żeby nie byli głodni i nie musieli harować na chleb. Dzisiaj … odchodzą, ponieważ nie potrafią, nie chcą pójść za tym, co mówi Jezus. Nie chcą żyć tak, jak On proponuje. Zawsze zastanawiam się: co się z nim stało?
Zakończenie jest jak w horrorze. To trzeba sobie wyobrazić. Odchodzi wielu ludzi. Zostaje Jezus i dwunastu apostołów. I wtedy pada ostre jak brzytwa pytanie Jezusa: czy wy też chcecie odejść??? Mocne to jest. Jezus stawia wszystko na jedną kartę. Wymaga od swoich apostołów odpowiedzi – podjęcia decyzji. Wszystko zdaje się krzyczeć, żeby Go zostawić. Właśnie stracił popularność, będzie łatwym celem dla tych, którzy Go nienawidzą. Rozpoczęła się równia pochyła, która zaprowadzi Jezusa na śmierć w męczarniach wśród szyderstw i drwin. Nie uwierzyli Mu!!! Czy w takim razie i wy chcecie odejść???
Decyzja, decyzja, decyzja i … wynikające z tego konsekwencje, konsekwencje, konsekwencje!!! Papież Franciszek mówi, że wytworzyliśmy czasy nie-decyzji. Tworzymy kulturę wzruszania ramion i braku podejmowania decyzji. Tym samym skazujemy się na brak odpowiedzialności, a stąd już bardzo blisko do poczucia bezkarności?
Wróćmy do opowieści Jezusa. Wymaga opowiedzenia się: idziesz za mną, czy tworzysz sobie jakąś własną wizję tego co proponuję? Tylko, że to już nie jest chrześcijaństwo. To nie jest już kościół według Jezusa.
A teraz trochę praktycznych rozwiązań. U pierwszych chrześcijan, decyzja wstąpienia do ich grona była często podejmowana wśród prześladowań. Oznaczało to, że za decyzją wstąpienia do kościoła mogła pójść konsekwencja w postaci … oskarżenia o ateizm (pozwólcie, że nie będę tego wyjaśniał) i kara śmierci. Przyznacie, że niezbyt sprzyjające warunki do tego, żeby zostać chrześcijaninem, posłać dziecko do komunii czy bierzmowania albo obdarować się sakramentem małżeństwa. Za to groziła śmierć. W takim razie dlaczego ludzie chcieli zostawać naśladowcami jakiegoś przegranego Jezusa? To pierwszy problem. Drugi jest następujący: jeśli latami żyłem jak sobie chciałem, nabrałem różnych nawyków, to tak w jednej chwili nie dam rady się ich pozbyć, żeby uczciwie powiedzieć o sobie: jestem wierzący!
Tutaj z pomocą przychodził Kościół, czyli wspólnota chrześcijan z bardzo konkretnymi narzędziami:
1) żyjemy razem – wspólnota – patrzysz na nas, patrzysz jak żyjemy, masz wzory zachowań. Ty patrzysz na nas, a my … patrzymy na Ciebie, na to jakie decyzje podejmujesz – stąd wzięła się min. instytucja rodzica chrzestnego.
2) modlimy się razem – liturgia - stopniowo jesteś dopuszczany do grona katechumenów, neofitów. Dostajesz kolejne obowiązki i uczysz się odpowiedzialności, czyli dotrzymywania słowa.
3) razem czytamy Słowo Boże – czyli poznajesz kim jest Jezus, dlaczego zrobił tak, a nie inaczej. Poznajesz zasady chrześcijańskiego życia i … wracamy do początku: patrzysz jak inni nimi żyją, modlimy się razem i za Ciebie.
Takie obdzieranie ze starego człowieka, z grzechów, nawyków nazywało się katechumenatem i trwało minimum rok. Przypomnijmy: często w warunkach zagrożenia śmiercią. Trzeba było naprawdę przemyśleć czy zostać chrześcijaninem!!!
Dziś tę rolę w założeniu ma w założeniu spełniać rodzina. Małe dziecko patrzy na swoich wierzących rodziców i powoli uczy się być dzieckiem Boga. Jak to wygląda w praktyce …?
Decyzja, głupcze.
Farski Proboszcz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz