Przeglądam informacje o Kościele w świecie wirtualnym: właściwie samo zło - ten Kościół. Patrzę na to samo w świecie rzeczywistym - tak zwanym "realu" i widzę coś innego: konkretnego człowieka.
Rozbija mnie to - owe rozdwojenie. Wkurza, denerwuje, smuci - chyba wszystko razem.
Brakuje mi chęci rozmowy ze strony osób z wirtualnego świata. Podjąłem próby - bez odpowiedzi. Tym bardziej jestem wdzięczny za obrazki z rzeczywistego Kościoła: uczynnego, zaangażowanego (dziękuję za wszystkie rozmowy, np. o dziecku, które rok temu było "roślinką" bez szans a dziś jest zdrowe, o synu, który nie żyje ... proszę o modlitwę za niego - mówi tata - pokazując zdjęcie). Mam w głowie obrazy z wizyty u chorych w parafii - te spojrzenia i słowa, czy zgaszone oczy ludzi po przejściu powodzi. To jest właśnie KOŚCIÓŁ - konkretny, bliski człowiek. Szkoda, że o nim, w wirtualnym świecie, nie chcą napisać.
Na poprzedniej parafii było w sumie ponad 700 osób. To są trzy wioski, każda ze swoją świątynią. Mogę zaświadczyć ile dobra i na jaką skalę zadziało się pośród nich, a dokładniej dzięki około 400 osobom - to były realne liczby zaangażowanych parafian. Tylko, że o nich nikt nie chce napisać, zauważyć, bo to chyba nie pasuje do przyjętej opinii, jak dzisiaj mówi się o Kościele. Tylko że to ... krzywdzące.
Farski Proboszcz
[ZT]7164[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz