Zamknij

Chyba jednak pomyliliśmy w Kościele akcenty. Modlimy się na potęgę tylko, że po pierwsze nie na tym polega chrześcijaństwo...

04:46, 16.03.2025
Skomentuj

Odruch serca - to miara prawdziwego chrześcijaństwa. Warto pomyśleć, jak w danej sytuacji zachowałby się Jezus. 

Bronię się przed tym, żeby przekraczać swoje kompetencje. Interesuje się wieloma rzeczami – lubię to. Jednak staram się milczeć kiedy chodzi o specjalistyczną wiedzę – wtedy uwielbiam słuchać ekspertów. Pozwolę sobie zaprezentować nieco wiedzy na temat … oceny wiary. Czy można ocenić swoją wiarę albo, jeszcze lepiej kogoś? Otóż można, a nawet trzeba.

Wrócimy do tej myśli i spróbujemy wyciągnąć wnioski. Teraz jednak zapraszam, żeby zmierzyć się z niedzielną ewangelią. Będzie o przemienieniu. Jezus z wybranymi uczniami (to jest bardzo ciekawe, że nie wziął wszystkich) idzie na Górę Tabor. Jest co wspinać się na tę, niby, niewielką górkę. Deniwelacja jednak mocno daje znać o sobie. Na szczycie dochodzi do cudu przemiany Jezusa. Apostołowie tracą głowę, nie mają pojęcia jak się zachować. Ważnym w tym fragmencie jest fakt, że Jezus szykuje ich do cudu: wybiera trzech uczniów, poświęca im czas podczas wspinaczki. Oni są przygotowywani.

To co wydarzyło się na Górze Tabor było kolejnym krokiem w przygodzie bliskości Jezusa z uczniami. Jemu chodzi o przemianę tzn., żeby człowiek w wyniku spotkań z Bogiem zmieniał swoje życie. I tutaj dochodzimy do ważnych pytań. Ile lat jesteś już przy Jezusie? Mówimy: chodzimy do kościoła, modlimy się, litania, różańce, drogi krzyżowe, spowiedzi. Do tego jeszcze trzeba dołożyć całą zorganizowaną naukę religii szkołach (nigdy w historii nie było tak szerokiego, zorganizowanego nauczania religii). Gdyby cały system kościelny rozłożyć na części pierwsze to rzeczywiście ilość wydarzeń w jakich bierze udział człowiek określający siebie: jestem wierzący – jest imponująca!!! Pytam jednak: jakie są tego efekty? 

Stawiam tezę, że efekty całego wysiłku wkładanego w ofertę dla ludzi wierzących w stosunku do osiąganych wyników są … mierne. Nie przemieniamy się!!!
Skąd to wiem. Najwięcej mówi odruch serca. Kiedy ktoś przychodzi do biura parafialnego np. po zaświadczenie, że może być rodzicem chrzestnym, najczęstszym uzasadnieniem ze strony „klienta” jest stwierdzenie, że: „bierzmowanie mam”. Tylko, że nie o to chodzi. Chodzi o to czy jestem wierzący? Czyli jaki? Po czym to poznać? Otóż po odruchach serca – tych spontanicznych, wymykających się kontroli rozumu, naturalnych reakcjach na sytuacje trudne. W myśl przysłowia: przyjaciół poznaje się w biedzie. Czy jestem wierzący, czyli - czy reaguję jak Jezus na sytuacje, zwłaszcza trudne poznaje się właśnie po tej spontanicznej reakcji. Przykład: ktoś cię obraził, skrzywdził – jak reagujesz – co się pojawia pierwsze? Wściekłość, chęć odwetu, obrony. Ok. A jak zachowałby się Jezus? Ktoś świadomie Cię niszczy, odbiera Ci dobre imię. Co w takim momencie w Tobie pojawia się jako pierwsze? Chodzi właśnie o ten odruch serca!!! A co w takiej sytuacji robi Jezus??? Jestem wierzący??? Naprawdę??? Idziesz ulicą i ktoś potrzebuje pomocy: leży, wyciąga rękę, jest bity … co zrobiłby Jezus? 

Póki nie mam takiego Jezusowego odruchu w sercu, długa droga do przemiany przede mną. Długa ale … możliwa. Chyba jednak pomyliliśmy w Kościele akcenty. Modlimy się na potęgę tylko, że po pierwsze nie na tym polega chrześcijaństwo; a po drugie: co ma wynikać z tych naszych spotkań w świątyni?
Wiem, że spotkanie z Kochaniem przemienia człowieka.

Przemienia???

Farski Proboszcz

[ZT]10174[/ZT]

[ZT]10044[/ZT]
 

(Ks. Dariusz Brylak - Farski Proboszcz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%